Poniedziałek.
Najgorszy dzień w tygodniu.
Otworzyłam oczy. Promienie słońca oświetlały cały mój pokój. Teraz był jeszcze piękniejszy. Odetchnęłam ciężko. Muszę wstać! Jakoś muszę to przeżyć! Zamknęłam oczy. Wstałam. Spojrzałam na zegarek.
7:08
Za 30 minut mam autobus. Podeszłam do fotela na którym leżały przygotowane wcześniej ubrania. Weszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam strasznie. Nie przepraszam. Gorzej niż strasznie. Zdjęłam pidżamę i prędko wsunęłam na siebie świeżą bieliznę. Po chwili miałam już na sobie resztę stroju. Umyłam zęby, chwyciłam plecak i poszłam do kuchni na śniadanie. Poczułam zapach świeżych naleśników. Weszłam do kuchni i moim oczom ukazał się cały talerz usmażonych placków. Podbiegłam do stołu i zaczęłam pochłaniać śniadanie. Gdy poczułam, że mój żołądek i pełny wzięłam plecak i podeszłam do lustra w holu. Dokładnie się sobie przyjrzałam. [KLIK]
Uśmiechnęłam się do siebie i wyszłam. Zamknęłam dom na klucz (mama w pracy, a Dylan ma na 10 więc jeszcze śpi). Stanęłam na przystanku. Chciałam usiąść na ławce, ale cóż! Zmęczone reklamówki są ważniejsze! Skrzywiłam się patrząc na kobietę siadającą na ławce. Obok siebie położyła ze 100 reklamówek. Oczywiście musiała położyć je na ławce. Do cholery co się z tymi ludźmi dzieje? Jej reklamówki się zmęczyły. Zaśmiałam się pod nosem co przykuło uwagę kobiety. Nie wyglądała na zbyt przyjazną. Od palącego wzroku kobiety uratował mnie nadjeżdżający autobus. Odetchnęłam z ulgą wsiadając do autobusu. Zajęłam moje ulubione miejsce (obok kierowcy, na samym przodzie). Uwielbiałam tam siedzieć. Praktycznie nikt nie zwracał na mnie uwagi i nie musiałam cisnąć się z jakimiś spoconymi kolesiami. Wyciągnęłam z plecaka słuchawki i podłączyłam do telefonu. Uważnie przejrzałam moją play listę i zdecydowałam się na Nickleback-Lullaby. [KLIK]
Autobus zatrzymał się nagle. Dzięki Bogu zdążyłam odeprzeć się ręką od szyby na którą poleciałam. Co za debil. Oparłam czoło o szybę. Na następnym przystanku wysiadam. Autobus zatrzymał się,a ja dosłownie wybiegłam z niego. Rozejrzałam się. Zobaczyłam masę ludzi idących w stronę wejścia do szkoły. Nikt nie zwracał na mnie uwagi.
-Rose!- rozejrzałam się żeby zobaczyć skąd dochodził głos Carly. Stała przy drzwiach i mi machała. Prędko jej odmachałam i zaczęłam kierować się w stronę Carly. Zobaczyłam, że stoi z nią chłopak. Speszyłam się lekko, ale nie dałam tego po sobie poznać. Podeszłam do nich bliżej. Chłopak spojrzał na mnie. Oblizał wargi i uśmiechnął się szeroko. Poczułam jak na moich policzka pojawiają się rumieńce.
-Rose to jest Denis- zaczęła Carly. Uśmiechnęłam się nieśmiało.
-Hej- powiedział chłopak. Czułam na sobie jego spojrzenie. Głowę wciąż trzymałam spuszczoną . Nagle