poniedziałek, 10 czerwca 2013

3.Czułam, że ten dzień będzie się ciągnął w nieskończoność.....

7:00

Poniedziałek.
Najgorszy dzień w tygodniu.
Otworzyłam oczy. Promienie słońca oświetlały cały mój pokój. Teraz był jeszcze piękniejszy. Odetchnęłam ciężko. Muszę wstać! Jakoś muszę to przeżyć! Zamknęłam oczy. Wstałam. Spojrzałam na zegarek.
 7:08

Za 30 minut mam autobus. Podeszłam do fotela na którym leżały przygotowane wcześniej ubrania. Weszłam do łazienki. Spojrzałam w lustro. Wyglądałam strasznie. Nie przepraszam. Gorzej niż strasznie. Zdjęłam pidżamę i prędko wsunęłam na siebie świeżą bieliznę. Po chwili miałam już na sobie resztę stroju. Umyłam zęby, chwyciłam plecak i poszłam do kuchni na śniadanie. Poczułam zapach świeżych naleśników. Weszłam do kuchni i moim oczom ukazał się cały talerz usmażonych placków. Podbiegłam do stołu i zaczęłam pochłaniać śniadanie. Gdy poczułam, że mój żołądek i pełny wzięłam plecak i podeszłam do lustra w holu. Dokładnie się sobie przyjrzałam. [KLIK]

Uśmiechnęłam się do siebie i wyszłam. Zamknęłam dom na klucz (mama w pracy, a Dylan ma na 10 więc jeszcze śpi). Stanęłam na przystanku. Chciałam usiąść na ławce, ale cóż! Zmęczone reklamówki są ważniejsze! Skrzywiłam się patrząc na kobietę siadającą na ławce. Obok siebie położyła ze 100 reklamówek. Oczywiście musiała położyć je na ławce. Do cholery co się z tymi ludźmi dzieje? Jej reklamówki się zmęczyły. Zaśmiałam się pod nosem co przykuło uwagę kobiety. Nie wyglądała na zbyt przyjazną. Od palącego wzroku kobiety uratował mnie nadjeżdżający autobus. Odetchnęłam z ulgą wsiadając do autobusu. Zajęłam moje ulubione miejsce (obok kierowcy, na samym przodzie). Uwielbiałam tam siedzieć. Praktycznie nikt nie zwracał na mnie uwagi i nie musiałam cisnąć się z jakimiś spoconymi kolesiami. Wyciągnęłam z plecaka słuchawki i podłączyłam do telefonu. Uważnie przejrzałam moją play listę i zdecydowałam się na Nickleback-Lullaby. [KLIK] 

Autobus zatrzymał się nagle. Dzięki Bogu zdążyłam odeprzeć się ręką od szyby na którą poleciałam. Co za debil. Oparłam czoło o szybę. Na następnym przystanku wysiadam. Autobus zatrzymał się,a ja dosłownie wybiegłam z niego.  Rozejrzałam się. Zobaczyłam masę ludzi idących w stronę wejścia do szkoły. Nikt nie zwracał na mnie uwagi.
-Rose!- rozejrzałam się żeby zobaczyć skąd dochodził głos Carly. Stała przy drzwiach i mi machała. Prędko jej odmachałam i zaczęłam kierować się w stronę Carly. Zobaczyłam, że stoi z nią chłopak. Speszyłam się lekko, ale nie dałam tego po sobie poznać. Podeszłam do nich bliżej. Chłopak spojrzał na mnie. Oblizał wargi i uśmiechnął się szeroko. Poczułam jak na moich policzka pojawiają się rumieńce.
-Rose to jest Denis- zaczęła Carly. Uśmiechnęłam się nieśmiało.
-Hej- powiedział chłopak. Czułam na sobie jego spojrzenie. Głowę wciąż trzymałam spuszczoną . Nagle 

moje buty stały się bardzo interesujące.
-To...-zaczął  chłopak.-Może pójdziemy już do klasy.
Obie przytaknęłyśmy. Wtopiliśmy się w tłum. Wszyscy prze-
pychali się przez drzwi. W tłumie znalazłam w końcu Denis'a
i Carly. Razem poszliśmy na moją pierwszą lekcję w nowej
szkole. MATEMATYKA. Dzieło szatana!
Weszliśmy do klasy. Zajęłam miejsce obok Carly, a Denis
siedział za mną. Wszyscy wyjęli książki. Rozejrzałam się po
pomieszczeniu. Była to najzwyklejsza klasa. Wilka tablica
wisiała za biurkiem nauczyciela. Na ścianach wisiały różne
dyplomy, zdjęcia. Usłyszałam trzaskanie drzwi. Do klasy
wszedł nauczyciel. Był to niski, dość gruby mężczyzna. Miał siwe
wąsy i włosy. Spod okrągłych okularów spoglądały na nas
małe ciemne oczy. Mężczyzna usiadł za biurkiem i zaczął listę
obecności. Gdy przyszła kolej na mnie kazał mi wstać i
przedstawić się całej klasie. Gdy skończył sprawdzać listę
zaczął swój wykład. Oparłam głowę na ramieniu. Nie mogłam
doczekać się już końca. Po 45 minutach zabrzmiał dzwonek
Wyszłam z klasy w towarzystwie Denisa i Carly. Znalazłam
swoją szafkę i wsadziłam do niej książki. Usiedliśmy na korytarzu. Przyglądałam się każdej
osobie która przechodziła obok mnie.
-Rose...-zaczął Denis. Spojrzałam na niego pytająco.-Jutro urządzam imprezę w klubie
mojego ojca. Przyjdziesz?
Byłam zaskoczona jego propozycją. Po krótkim namyśle zgodziłam się. Przecież muszę
zapoznać się z ludźmi ze szkoły. Denis powiedział mi dokładnie o której godzinie i gdzie
odbędzie się impreza. Pogadałam  z Carly i postanowiłyśmy, że spotkamy się przed imprezą
i razem tam pojedziemy. Gdy Carly skończyła mi tłumaczyć gdzie mieszka zadzwonił dzwonek
,który zwiastował nadejście Biologii. Okazało się, że Carly mieszka na tej ulicy co ja tylko
kilka domów dalej. Usiadłam w ławce i otworzyłam zeszyt żeby zapisać temat. Czułam, że ten
dzień będzie się ciągnął w nieskończoność.

___________________________________________________________

 

1 komentarz:

  1. Awwww <3 Ciekawe co się stanie na tej imprezie ^.^ hehe super rozdział :*

    OdpowiedzUsuń